5:10 dzwoni budzik… łapiąc pierwsze promyki słońca wstaję z ciepłego łóżka i z uśmiechem wychodzę z domu. Droga do pracy wydaje się krótsza i przyjemniejsza.
Dojeżdżam sprawnie o 6:40. Wchodzę przebrana w roboczy mundurek. Mam czas spokojnie pootwierać gabinety, przygotować bloczki L4 i zalogować się
6:58 zaczynają przychodzić pierwsi pacjenci – głównie na badania krwi. Przyjmuję płatności, a w między czasie zajmuję się swoją papierologią.
10:30 wchodzi jedna z moich ulubionych, wieloletnich pacjentek. Od wejścia uśmiechnięta, ale to zrozumiałe! W końcu to 36 tydzień! Wreszcie po tylu latach starań Państwo doczekają się swojej upragnionej pociechy. Ależ to ogromnie cieszy! Aż chce się pracować!
Nasza praca z uwagi na charakter centrum, jest dość specyficzna. Często przeżywamy z pacjentami ich radości, szczęścia, ale i rozczarowania oraz smutki. Czasem nawet nawiązujemy przez to nowe znajomości, czy przyjaźnie. Nie da się nie zżywać z pacjentami. Każdy sukces pacjentów mnie cieszy, a każda porażka smuci.
11:11 pacjentka wychodzi z gabinetu po uśmiechu widzę, że wszystko w porządku na wizycie. Państwo bardzo długo się starali i wiele przeszli. Dlatego mimo 8 miesiąca nie mogą uwierzyć, że już za niedługo doczekają się wreszcie swojego maleństwa. Cała ciąża przebiega prawidłowo! Dzidziuś waży już 2,7 kg! Trzeba przyznać jest co dźwigać. Tyle kilogramów szczęścia 🙂
Takie wiadomości sprawiają, że sama uśmiecham się od ucha do ucha. To dzięki takim historiom mam siłę, by wspierać i pocieszać inne pary, które dalej walczą o swoje marzenia. Za wszystkich mocno trzymam kciuki!!!
11:30 zaczyna przybywać pacjentów. To akurat cieszy bo wiemy, że pacjenci darzą nas zaufaniem wybierając nasze centrum. Do każdego pacjenta staramy się podchodzić indywidualnie, każdy pacjent jest dla nas tak samo ważny.
Na szczęście w miarę sprawnie dzielimy się obowiązkami. Jednak choć robimy zawsze co w naszej mocy, by pacjenci nie musieli długo czekać w kolejce to kolejki czasem są nieuniknione. Dużo specjalizacji – duży ruch.
I niestety TAK, każdy musi w tej kolejce stanąć.
Kolejka do wszystkich stanowisk jest zawsze jedna. Dodatkowo wszystkie stanowiska zajmują się tym samym – rejestrujemy, rozliczamy, wydajemy wyniki, wypisujemy L4 itp. I tak właśnie dziś mijały kolejne godziny. Co jakiś czas zadzwonił któryś z lekarzy albo oddział z jakąś prośbą czy pytaniem.
13:15 pojawia się pacjent z prośbą o wydanie wyników badań małżonki. Niestety nie mogę wydać wyników, jeśli małżonka nie upoważniła męża w swojej kartotece.
Naprawdę nie lubię takich sytuacji. Chociaż zdecydowanie wolałabym móc wydać ten wynik i uniknąć tej sytuacji to po prostu nie mogę. To są procedury i względy bezpieczeństwa. Poza tym, jestem pracownikiem, mam swoich zwierzchników i nie mogę łamać procedur jakie mnie obowiązują. Ehh… tylko zawsze tak ciężko to wytłumaczyć. Na szczęście tym razem poszło wyjątkowo sprawnie.
Stąd kochani apeluję z dobrego serca – jesteśmy tu dla Was, służymy pomocą! Wykonując badanie, nie będąc pewnym czy ktoś będzie mógł odebrać wynik, podejdzie, dopytajcie. Dodanie upoważnienia w systemie to dosłownie chwilka.
Reszta dzisiejszego dnia przebiegła rutynowo, ale w miłej atmosferze. Nie każdy dzień jest lekki i przyjemny. Choć bardzo lubię swoją pracę, to są również ciężkie dni.
13:58 Zostało mi rozliczyć stanowisko, pochować dzisiejszą dokumentację i gotowe. Czas wracać po ciężkim dniu pracy do domu.
A co przyniesie jutrzejszy dzień? 🙂
Pozdrawiam, Barbara Kostecka