15 października obchodzimy dzień dziecka utraconego. Nie ma większej tragedii niż śmierć dziecka. Na takie nic nie jest nas w stanie przygotować. W CM Angelius na co dzień widzimy jak pięknym stanem jest ciąża, niestety istnieje też o wiele ciemniejsza strona starań o maleństwo i o niej też nie wolno bać się mówić.
Na pierwszej wizycie potwierdzającej ciąże lekarze rzadko podają przewidywany termin porodu, wcale nie dlatego, że nie są w stanie go wyliczyć. Wiedzą jak łatwo euforia przyszłych rodziców może zmienić się w dramat, a zwykła data (przewidywany termin porodu) w ranę która będzie jeszcze długo bolała. Przyznaję dalsze pisanie nie jest dla mnie łatwe, wiem, że przeżyłyście często o wiele gorsze rzeczy więc wiem, że zrozumiecie.
Dokładnie w piątą rocznice ślubu podzieliłam się z mężem wspaniałą nowiną, nie będzie jedynym jubilatem w lipcu będziemy świętować podwójnie. Z prawdziwą dumą pokazywałam tak dobrze wam znaną szarą fotografię z piękną „fasolką”. Czas do kolejnego USG ciągnął się niemiłosiernie, zwłaszcza biorąc pod uwagę miejsce pracy tu absolutnie nie ma ucieczki od tematu ciąży 🙂 . Wizyta kontrolna przebiegała standardowo, do czasu. Zabawne jak pamięć potrafi płatać nam figle, nie pamiętam słów za to nigdy nie zapomnę tej mieszaniny absolutnego skupienia i troski na twarzy dr Paligi. Brak serduszka. Kontrolne bety i USG za dwa dni (czyli taką prywatną wieczność) diagnoza: obsoleta. Termin ten oznacza ciążę obumarłą, poronienie chybione. Moja Mała Fasolka miała już nigdy nie doczekać bijącego serduszka. Nie mogłam tego zrozumieć, przecież nic nie czułam, nie było krwawienia, nawet nie wiem jak i kiedy nasz Okruszek się rozmyślił i tak bezwzględnie odwołał swoje przyjście na świat. To były najgorsze święta w moim życiu. Później też nie było łatwo. Myślałam, że skoro to była wczesna ciąża ( 9 tydzień) to nie mam prawa do żałoby, dodatkowo wiele osób próbując mi pomóc przytaczało naprawdę bardzo drastyczne historie przedwczesnych porodów, poronień i śmierci noworodków. Tu moja prośba do Was, jeżeli ktoś z Waszego otoczenia doświadcza takiej straty nie pocieszajcie go w ten sposób. Opisy cierpień obcych osób i ich nienarodzonych dzieci nie zmniejszą niczyjego bólu (no chyba, że Wasz znajomy to Hannibal Lecter, to wtedy może poprawicie mu humor), nie mówcie że lepiej teraz niż później, bo w takiej sytuacji NIE MA LEPIEJ! Lepiej urodzić zdrowe dziecko, nie mówcie, że będzie kolejna ciąża. To co mówić? Powiedzcie po prostu, że wam przykro, że jesteście, że wysłuchacie, pomożecie to naprawdę wystarczy.
Po stracie chciałam za wszelką cenę zajść w kolejną ciążę. Potrzebowałam jeszcze jednej szansy żeby wszystko zrobić dobrze! Dlaczego, bo czułam się winna, chciałam znać przyczynę. Może to mycie podłóg, może podniosłam coś za ciężkiego, może za długo siedziałam przed monitorem, może się przeziębiłam, może……..Długo zajęło mi zrozumienie, że tak naprawdę nie miałam żadnego wpływu, tak się po prostu stało. To nie była wina podłogi, autobusu czy komputera, bo tu nie może być mowy o winie! Niestety złe rzeczy się zdarzają i to tak okrutnie losowo! Żadna z nas nie miała i nie ma najmniejszego wpływu na to czy nasze „Okruszki” z nami zostaną. Pamiętajcie nie ważne w którym tygodniu dotknie Was strata czy była to ciąża biochemiczna, 9-ty, 20-ty czy 30-ty tydzień macie prawo opłakać dzieciątko, nawet jeśli dla innych było tylko czarną kropeczką w morzu szarości. Bolesław Leśmian w jednym ze swoich wierszy pisał „ przykro mi tylko, że umrzeć musiało coś co jeszcze nie zaistniało[…]”, ale dla nas te dzieci już istniały, choć nie fizycznie to na pewno w naszych sercach i głowach. Proszę nie obwiniajcie się też o to, że chcecie dalej walczyć o rodzicielstwo, że zamiast skupiać się na stracie planujecie dalsze działania. Pytania o to ile cykli trzeba odczekać, kiedy znów zacząć starania wcale nie świadczą o tym, że nie dość kochałyście maleństwo które odeszło. Każda z nas jest inna i przeżywamy też inaczej – tu nie ma miejsca na lepiej czy gorzej.
Pamiętajcie, że nie cierpią Ci co odeszli tylko Ci którzy pozostali, a same mówimy, że zrobiłybyśmy wszystko dla naszych dzieci. Wierzę, że nasze dzieciątka nie chciałyby widzieć naszego smutku i rozpaczy. Zostały z nami tylko na momencik, na jedno małe przytulenie, tak rozpaczliwie za krótko. Pożegnajmy te maleństwa, które nie mogły z nami zostać i starajmy się dalej dla tych które są lub będą.
Pozdrawiam, Agata Sarowska
Specjalista ds. Obsługi Pacjenta/Redaktor Treści Internetowych