Czas na dzisiejszy wpis, który nomen omen o czasie będzie 🙂 . Podzielę się z Wami definicją, która niezmiennie wywołuje uśmiech na mojej twarzy: „Czym jest czasoprzestrzeń? Ujmując rzecz najprościej to jak kopać rów stąd do poniedziałku”. Mało kto tak dobrze zdaje sobie sprawę z relatywizmu czasoprzestrzennego jak pacjenci.
Ten kto powiedział, że czas nie jest z gumy chyba nigdy nie siedział w poczekalni u lekarza 🙂 . Z reguły wszystko zaczyna się od telefonu – umawiamy termin wizyty i tu już czas zaczyna płatać nam pierwszego figla (jak się zaraz okaże do spółki z przestrzenią). Czekając na wyznaczony termin wydaje nam się, że mamy mnóstwo czasu, a w dniu wizyty jego ilość nagle drastycznie maleje, zawsze coś jeszcze wypada i w ostatniej chwili zaczynamy prawdziwy wyścig do Centrum. Tu złośliwość losu się jednak nie kończy, bo okazuje się, że odległość (przez korki) też jakby się zmieniła. Spoglądamy nerwowo na zegarek, a tam wskazówki jak na złość poruszają się z prędkością odwrotną do naszej 🙁 (jedyny plus sytuacji to, że w korku ciężko o mandat, przynajmniej za przekroczenie prędkości). Kiedy osiągniemy już cel podróży czas też postanawia zwolnić, najpewniej po to by umożliwić nam kontemplacje architektury w poczekalni 🙂 . Niestety jak tylko przekraczamy próg gabinetu czas znów rusza jak szalony. Patrząc na monitor USG, słuchając bicia serduszka wydaje nam się, że minęły tylko sekundy. Co gorsza najwięcej pytań wpada do głowy w najlepszym razie zaraz po wyjściu z gabinetu, w najgorszym już w drodze do domu. Leczenie niestety w dużej mierze składa się z czekania a to na: wynik, wizytę, podanie leku czy zabieg. Najgorsze jest jednak czekanie na trzy rzeczy: Po pierwsze na punkcje! Dlaczego? Bo jest najbardziej bolesne, przynajmniej fizycznie. Po drugie na wynik procedury, czy komórki się zapłodniły, a jeśli tak to ile… Po trzecie i to dotyczy każdej z nas starających się o maleństwo – Wynik Beta HCG, a tak naprawdę o wynik, przyrost i bijące serduszko. Na to wszystko trzeba czekać! Ledwo skończymy jedno czekanie już jesteśmy skazane na następne. Pytanie brzmi jak nie zwariować? Tu już całkiem poważnie – skupić się na sobie! Znaleźć czas dla siebie, ale nie siebie – pacjentki tylko dla kobiety. Poszukać czegoś co odciągnie uwagę, zajmie przede wszystkim głowę, może też ręce i nogi. Zawsze chciałaś spróbować jogi, tanga, sudoku, szydełkowania, może masaż lub scrabble? Nie ważne jak, no dobrze może nie jest to najlepszy czas na sporty walki czy skoki ze spadochronem, ale poza tym od kursu wizażu po warsztaty z robotyki wszystkie hobby dozwolone. Bo czekania jest niestety zawsze sporo: na wynik, wizytę, badania prenatalne, ale zdradzę Wam pewien sekret. Czas szykuje dla was jeszcze jeden, największy psikus, zdanie które słyszę bardzo często i nieustannie mnie cieszy: „Naprawdę nie wiem jakim cudem te dziewięć miesięcy tak szybko zleciało”.
Pozdrawiam, Agata Sarowska
Specjalista ds. Obsługi Pacjenta/Redaktor Treści Internetowych